Telefony, i-pady, różne gry itp. początkowo wydają się ułatwiać rodzicom życie.

Począwszy od aplikacji do liczenia skurczów porodowych, ułatwiającej karmienie dziecka, po różne zabawy, gry dające chwilę wytchnienia, kiedy maluch zajmuje się sam sobą.

Jednak z czasem te sprzęty w ręku małego człowieka budzą niepokój rodziców. Zastanawiają się, czy nie za wcześnie pozwolili z nich korzystać, dlaczego dziecko nie potrafi się samo bawić zabawkami, dlaczego nie chce bawić się z innymi, dlaczego jest takie agresywne itd.

Czasem nie od razu to widzimy, ale dziś powiem Wam, że bywa, iż z tego powodu dom staje do góry nogami w jednym momencie i to nie dotyczy tylko jednej rodziny.

Nie u wszystkich, nie wszędzie, ale sprawdź, co obserwujesz u siebie, u innych, a ja podzielę się z Tobą pewną historią.

 

„Po kilku godzinach obserwowania gry kolegów, grania w gry komputerowe dziecko dostaje szału, napadu agresji. Patrzysz, słuchasz i zamierasz z przerażenia. Zalewa Cię milion trudnych uczuć: szok, zdziwienie, złość, rozczarowanie, bezradność, frustracja… I można by dalej wymieniać.”

 

Skąd zdziwienie u rodziców?

Dziwimy się, bo lubić grać a tak emocjonalnie reagować i agresywnie się zachowywać to dla nas dwie różne sprawy.

Przecież to oczywiste, że dzieci lubią grać.

 

Rodzice, bohaterowie mojej dzisiejszej opowieści, pierwszy raz usłyszeli od swojego dziecka tyle ostrych słów, wykrzyczanych, wzmocnionych uderzeniami z całych sił. Nigdy wcześniej tego nie doświadczyli.

„Głupia jesteś! Głupi, zostaw mnie, odejdź!”

I łup zabawką gdzie popadnie.

Odruchowa reakcja rodzica?

Sami wiecie, po co wielu z nas, ludzkich rodziców, sięga, więc nie będę wymieniać. Powiem Wam tylko, że rodzice z dzisiejszej historii zrobili wielki krok w rodzicielstwie.

Zaufali, założyli, że dziecko jest dobre, że nie radzi sobie z trudnym doświadczeniem, jakim było nieplanowane przerwanie gry.

Matka miała w pamięci to, czego się nauczyła o dziecięcym mózgu, o potrzebie samoregulacji.

Nie, nie było krzyków, kar, pouczeń.

 

Jak w bajce – udało im się. Zatrzymali dziecięce ręce skierowane w ich stronę, powiedzieli o swoich uczuciach, dali znać, że też potrzebują czasu, żeby ochłonąć.

Maluch usłyszał z ich ust, że przypuszczają, jaką czuje złość i zawód, i że mogą go przytulić. A dziecko wtuliło się w rodzica, na którego było już nieco mniej złe.

Wypłakało wszystko to, co było dla niego takie trudne.

Tulenie i łkanie trwało jakby wieki…

 

Kiedy udało się ukoić dziecięcy żal, oswoić rwący potok emocji, dzieciak przystał na propozycję gry w szachy. Do tego z tym rodzicem, na którego był wcześniej bardziej wściekły.

Z każdą chwilą podejmował działania mówiące: „jesteś dla mnie ważny, mam nadzieję, że naprawię jakoś tę naszą relację”.

Może zastanawiacie się, co to było. Powiem Wam: buziaki, dawanie forów, przytulanie, głaskanie, wybranie na partnera do gry.

 

Ale to nie koniec historii!

 

Kiedy wszyscy czuli się dobrze, podjęli temat. Każdy wyraził to, co czuje.

Rodzice przyznali, jak źle było im słuchać tych wyzwisk i że w najtrudniejszych emocjach można powiedzieć, co się czuje, nawet, że ma się ochotę rodzica zbić, nakrzyczeć na niego. Można to powiedzieć, ale nie wolno tego robić. Pod żadnym pozorem. Bo mama i tata nie lubią, gdy się ich tak traktuje i nie chcą agresji w swoim domu wobec nikogo.

 

Czy dziecko przeprosiło?

Tak, ale samo z siebie. Kiedy poczuło, że jest gotowe, powiedziało: „Już się dogadaliśmy, przez zabawę”.

 

Jestem szczęśliwa, że tak pięknie skończyła się ta historia.

Zaufanie, szacunek, uważność na to, co pcha człowieka do takich działań, dobry wzór – ale w praktyce, nie tylko w teorii – pomoc w wyregulowaniu niedojrzałego jeszcze u dziecka układu nerwowego, to wszystko pomogło, by ta trudna sytuacja dobrze się skończyła.

Kochani! Da się!

Ale trzeba wierzyć, że jesteśmy ważni dla drugiego, małego człowieka, nawet, gdy jego słowa i czyny chwilowo do tego nijak się mają.

 

Czy wystarczy znać receptę, wiedzieć, co robić, gdy dziecko Cię obraża? 

Jestem pewna, że nie, bo wielu z nas to wie, a i tak oczekiwane zachowanie nam nie wychodzi, nie udaje nam się zareagować tak, jakbyśmy chcieli.

Trzeba znacznie więcej. To więcej jest w nas, ale by mieć do tego dostęp, potrzebny jest czasem drugi człowiek, czasem większa świadomość siebie, swoich potrzeb w trudnych sytuacjach, by móc działać tak, jak chcę.

 

Zastanawiasz się, czy wysokie technologie mają wpływ na rozwój dziecka?

Zadajesz sobie pytanie, kiedy kupić dziecku i-pada albo telefon? Chcesz wiedzieć, które zabawki są odpowiednie dla malucha?

Zapraszam Cię na spotkanie z Magdaleną Wilk-Konieczną – terapeutą wczesnej interwencji logopedycznej i terapeutycznej, specjalistą terapii neurobiologicznej.

Cyklicznie prowadzi ona wykłady w Szkole Rodzica Plus , a także w Szkole Rodzenia Miś Kuleczka.

 

Jeżeli chcesz poczytać i przybliżyć się do rozpoznawania potrzeb, wspierania w trudnych sytuacjach, polecam książkę  „Dogadać się z dzieckiem. Coaching, empatia, rodzicielstwo. Porozumienie bez przemocy” Joanny Berendt i Magdaleny Sendor.

Jeśli uważasz, że warto podzielić się tym artykułem, udostępnij go na swoim profilu na Facebooku!

Zapytaj o wolne terminy

  






* Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych.

Zapis udany! Dziękujemy